Czy to ptak? Czy to samolot? Nie – to projektant wnętrz z doświadczeniem, który właśnie ratuje kolejne mieszkanie przed nudą, błędami wykonawczymi i przepalonym stylem „nowoczesnej szarości”.
Niby architekt wnętrz to ten „prawdziwy”, bo ma dyplom, pieczątkę i mówi rzeczy w stylu „ergonomia przestrzeni użytkowej”. Ale chwila. Stop. Czas wyjaśnić: projektant wnętrz z praktyką to nie tylko artysta. To człowiek renesansu z wkrętarką, laptopem i katalogiem przepisów budowlanych w głowie.
1. Nie tylko poduszki i zasłonki, kochani.
Projektant wnętrz nie kończy się tam, gdzie zaczyna się gniazdko elektryczne. Ten z doświadczeniem:
- zna się na instalacjach – nie tylko wie, gdzie postawić lampę, ale też jak poprowadzić kable.
- Zna się na ścianach – tak, wie, która ściana może zniknąć, a która runie razem z sąsiadem z góry.
- zna przepisy budowlane – nie z Google, tylko z praktyki i czytając ustawę. A to robi różnicę.
Tymczasem architekt wnętrz? Często działa w teorii. Świetny w AutoCAD-zie, ale gorzej, gdy trzeba wejść na budowę i dogadać się z ekipą, która operuje w języku „wczoraj-nie-przyszliśmy”.
2. Styl + funkcja = dom, a nie showroom
Architekt wnętrz kocha czyste linie, przestrzeń, szkło i beton. Super! Ale co z suszarką do prania, kotem, dziećmi, skarpetkami w łazience i robotem odkurzającym, który nie mieści się pod meblościanką?
Projektant wnętrz z doświadczeniem:
- pyta, jak żyjesz, a nie tylko „co lubisz”
- planuje przestrzeń, żeby dało się w niej żyć, a nie tylko ją fotografować
- wie, że podłoga musi być odporna na wino, dzieci i kapcie babci
3. Na budowie nie płacze
Projektant z praktyką nie boi się ekipy remontowej. Nie boi się zmian w trakcie, nie panikuje przy słowie „hydraulika” i nie myli przewodu neutralnego z fazowym.
Gdy architekt wnętrz jeszcze analizuje rzut, projektant już wie:
- że przesunięcie ściany o 10 cm rozwali geometrię łazienki
- jak uniknąć błędów wykonawczych, które kosztują jak weekend w SPA (ale bez relaksu)
- że czasem trzeba improwizować – ale z głową
- bo teoria to jedno, a codzienne remontowe życie – to drugie.
4. Projektant wnętrz z praktyką to hybryda idealna
Ma styl, ma technikę, ma przepisy i ma kontakt z rzeczywistością. A to znaczy, że:
- wie, co można, a co trzeba odradzić (choć klientka bardzo chce ścianę z mchu w łazience)
- potrafi zadbać o estetykę i funkcjonalność, budżet i harmonogram
- nie projektuje wydumanego muzeum – tylko piękne, żywe miejsce
Kto wygrywa? Ty, projektancie. Bo jesteś praktyczny jak hydraulik i kreatywny jak artysta. A to jest zestaw nie do pobicia.
Wniosek? Projektant wnętrz z doświadczeniem praktycznym to złoty środek świata wnętrz.
Ma styl? Tak! Ma wiedzę techniczną? Też! Wie, jak to zbudować, wykończyć i nie zwariować po drodze? Absolutnie!
Więc następnym razem, gdy ktoś zapyta:
„A nie wolałbym architekta wnętrz?”
Możesz spokojnie odpowiedzieć:
„A czy wolisz samochód z silnikiem i karoserią, czy samą instrukcję obsługi?” … :).